wtorek, 8 marca 2016

#2 bez życia

-Hej. Szkoła już. Wstawaj. -Oznajmił. Usmiechnelam się do niego i szybko od niego odeszłam. Pierwsza lekcja. Tak jak myślałam. Napakowani mięśniacy i głupie chichoczace dziewczyny. "Zapowiada się ciekawie" Gdy weszłam dalej do sali wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
Zignorowałam to i siadlam do wolnej ławki. Nie chce zwracać na siebie uwagi... Chce tylko zdać. 
"Nie jesteśmy w tej samej klasie. Tyle dobrze. Bo to było by już straszne. Ciekawe czy siedział ze mną spałam. I... Nie wiem jak spałam. Ej chwila! Spałam jak spałam a on nie siedział ze mną"
-Życzę wam mile spędzonego czasu w naszej szkole - Nauczyciel zakończył swój wykład i mogłam nareszcie opuścić to miejsce. Nie spodobało mi się tam. To będzie ciężki rok. 
Doszłam do przystanku. Okazało się ze autobus uciekł mi dokładnie minutę temu. "Super. Spacerek!" kątem oka zauważyłam ze ktoś biegnie w mają strone. To ten sam chłopak którego rano spotkałam na przystanku. 
- Jacie! Nie mów! Uciekł ? -Wydyszal. Trochę mnie to rozbawilo.
Rano był taki ulozony. Aktualnie wyglądał jakby wpadł pod pociąg. Koszula wypadła mu ze spodni, A włosy opadaly mu na oczy. Przeczesal je palcami i uśmiechnął się do mnie.
- Gdybym był niegrzeczny powiedział bym ze znowu się na mnie gapisz Ale bardziej zastanawia mnie czemu tak się usmiechasz.- znów mnie zaskoczył 
- E... Tak uciekł. - chciałam zmienić temat. Jednak dość nieudolnie. Uśmiechnął się krótko i przyjął poważny ton
- To w takim razie musimy iść piechotą. Zniesiesz moje towarzystwo czy mam poczekać aż się trochę oddalisz? -Powiedział bardzo poważnie , miał piękne oczy.
- Jak chcesz- powiedziałam bez przekonania
- to w takim razie jak będzie bezpieczniej?- Próbował zażartować. Przewróciłam oczami i zaczęłam iść do domu. Dogonił mnie.
-Zaryzykujesz? -Zapytałam 
- Kto wie... Może warto - uśmiechnął się lekko przeczesując ręka opadające kosmyki włosów.
Dobrze mi się z nim rozmawiało. Opowiadał o wszystkim co go interesowało. Grał na gitarze. Słuchał Pink Floyda. Wydawał się całkiem fajny. Zaczęłam żałować że nie jest ze mną w klasie. Zaczęłam go lubić. 
- Okej tu mieszkam. - powiedziałam gdy doszliśmy do mojego domu.
- serio?! Mieszkam po drugiej stronie dwa domy dalej!- powiedział wesoło
-hmm fajnie - odparłam
- To do jutra. I dziękuję za spacer. No i za to ze przyzylem. 
- Cześć - Uśmiechnęłam się i weszłam do domu. Poszłam od razu do swojego pokoju włączyłam najwolniejszą piosenkę z playlisty położyłam się na łóżku i zasnęłam. "Smok nie był taki zły "
     Śniło mi się, że siedzę na środku ciemnego pomieszczenia. Moje włosy rozwiewa ciepły wiatr. Wokół mnie słyszę głosy. Z każdą chwilą coraz głośniejsze i głośniejsze jakby zbliżały się w moją stronę. Po chwili Zaczęłam rozróżniać niektóre słowa "zapomnij"  "głupia dziewczyna" "naiwna" ... Głosy kotłowały mi się w głowie zaciskając wokół mnie ciasny krąg. Zaczęłam się kulić, krztusić nie mogłam złapać powietrza.
 Obudziłam się gwałtownie wstając i nabierając dużą ilość powietrza w płuca "to tylko sen... to sen" Powtarzałam w myślach uspakajając się. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Włosy przypominało wielkie orle gniazdo pod oczami miałam sine wory. Można by wywnioskować, że w nocy biłam się z ogromnym niedźwiedziem. Spojrzałam na zegarek nad lustrem była 5 w nocy. Postanowiłam wziąć prysznic by doprowadzić się do porządku. odkręciłam gorącą wodę usiadłam w wannie i zamknęłam oczy. Siedziałam tak aż woda nie zrobiła się chłodna. Później zrobiłam makijaż zakrywający sińce pod oczami zaplotłam włosy w dwa grube warkocze. Włożyłam czarną koszulkę czarne jeansy ulubione trampki i bluzę z kapturem. Podwinęłam rękawy i założyłam kilka bransoletek. Postanowiłam nie siedzieć z nimi przy stole w milczeniu szybko wybiegłam z domu pod wymówką że zaraz spóźnię się na autobus.
Oczywiście na przystanku już stał tam. "Nadal nie wiem jak się nazywa" Pomyślałam "Może to nie ważne"
- Hej - krzyknął gdy mnie zobaczył
- Hej - odpowiedziałam zaplatając ze sobą ręce - Co tak wcześnie?
- Budzik mi szwankuje, Co masz na rękach? - Zapytał. Spojrzałam na moje ręce zdziwiona.
- Nie wiem...

środa, 2 marca 2016

#1 Bez życia

Hej. Nazywam się Iza. Mam 16 lat i... jestem przeciętna. Mam zwykłą twarz, niebieskie oczy i czarne włosy sięgające do połowy pleców. Zwykle zaplatam je w dwa grube warkocze. Uwielbiam czarne rurki i ciemne koszulki. Właściwie tylko te rzeczy stanowią mój codzienny ubiór. Mieszkam na małym osiedlu pod Wrocławiem z Rodzicami i starszym bratem Szymonem. Jutro pierwszy dzień szkoły. Jakoś to będzie! Chociaż nikogo tam nie znam to nie ważne chce tylko zdać.
        "No dobra" pomyślałam "Zaczynamy" Włożyłam na siebie czarną koszulę wpuszczoną w czarną rozkloszowaną spódnice. Upięłam pasma grzywki spuszczając resztę włosów luźno na plecach. Wchodząc do kuchni zobaczyłam mamę szykującą śniadanie i tatę czytającego gazetę przy stole.
-Gdzie Szymek? - Zapytałam nie zauważając brata wyjmującego cole z lodówki
- Tutaj! - krzyknął unosząc rękę z napojem
-Iza, jak się czujesz? - zapytała z troską mama
- Dobrze. - Odpowiedziałam
- To dobrze. - Powiedziała mama kładąc talerz kanapek z marmoladą na stole.
Jedliśmy w milczeniu. O ile w życiu mieliśmy dobry kontakt przy stole zawsze panowała dziwna cisza. Nie lubiłam tego, ale nie specjalnie chciało mi się zaczynać jakiejkolwiek rozmowy z nimi.
- Idę już. Cześć. - po skończeniu śniadania z ulgą wyszłam na dwór. Chociaż zaraz miałam zmierzyć się ze smokiem byłam zadowolona, że nie jestem już częścią tej ciszy. Przystanek miałam dwa domy dalej. Zbliżając się zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Był wysoki ze szczupłą twarzą na głowie miał burze blond loków. Miał na sobie czarne spodnie. Jakby od garnituru i białą luźną koszulę niezdarnie włożoną w spodnie.
Postanowiłam zignorować go i w spokoju czekać na busa.
- Cześć - powiedział blondyn miłym głosem
- Hej - Odpowiedziałam starając się na miły ton.
- Nie wiesz kiedy przyjedzie autobus? - zapytał
- Z tylu wisi rozpiska- odparowałam. Odwrócił się i zaczął czytać. "odczepił się, Jest dobrze"
- Będzie za trzy minuty. - Stwierdził
- Aha. - Chciałam najpierw być miła ale potem zaczął mnie wkurzać. Kątem oka zauważyłam, że wpatruje się we mnie oparty o ścianę przystanka z założonymi rękami na piersi. Nie odwracając się zapytałam:
 - Czemu się na mnie gapisz?
- Gapie się? - Głupio zapytał. Odwróciłam się. Nadal na mnie patrzył niesamowicie zielonymi oczami. -Teraz ty gapisz się na mnie- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Wydaję ci się. - Odpowiedziałam niemiłym głosem.
- Jesteś taka oschła. - zaskoczył mnie - Ciekawe kto ci to zrobił.- Dokończył.
- Co... - Nie zdążyłam dokończyć bo w tej chwili przyjechał bus kończąc tę dziwną sytuacje.
Usiadłam w środku, założyłam słuchawki i zamknęłam oczy. Nie wiem gdzie on siadł ale nie interesowało mnie to. W głowie utkwiły mi jego słowa... Oschła? No jestem. mam tak już od podstawówki kiedy ktoś wyjątkowy dla mnie... nie ważne. Jak on mógł to powiedzieć na pierwszym spotkaniu?! Głupek! ...
Z rozmyśleń wyrwało mnie szturchnięcie w ramie. Zdezorientowana otworzyłam oczy. Obok mnie siedział ten blondyn. "Siedział tu?" - pomyślałam.